To kolejny rok, kiedy i organizatorzy, i goście zmagają się z potwornym upałem. Każdy szukał cienia i ochłody, ale to akurat było to towarem mocno deficytowym, a ustawiona na skraju placu kurtyna wodna cieszyła się wielkim powodzeniem zarówno wśród małych, jak i tych nieco starszych uczestników imprezy.
Najbardziej zapobiegliwi jeszcze w domach pomyśleli o zabraniu kapeluszy i wachlarzy, ale wiele osób przyznawało jednak, że po chwili zabawy i odwiedzeniu wybranych stoisk po prostu rezygnują z dalszego pobytu na placu Kolegiackim. Przybywający na imprezę przez całe popołudnie mijali się z nimi na różowym moście. Ruch był jak - nie przymierzając - na Marszałkowskiej, dlatego bardzo trudno określić liczę osób, które w święto Matki Bożej Zielnej odwiedziło Kolegiatę. Pewne jest natomiast, że kościół podczas mszy odpustowej wypełniony był po brzegi, a i potem ludzie chętnie do niego zaglądali i to zapewne nie tylko z powodów duchowych, ale i dlatego, że tego dnia był zdecydowanie najprzyjemniejszym, bo chłodnym, miejscem.
Umiarkowana frekwencja podczas części festynowej była zauważalna, ale nie tak bardzo, jak podczas finałowego koncertu, gdy na placu pozostała garstka słuchaczy. Tegoroczna gwiazda - Robert Rozmus, choć jest artystą znanym i lubianym, skusił tylko swoich - chyba - najwierniejszych fanów, a ci bawili się wspaniale przy wiecznie żywych przebojach najjaśniejszych gwiazd polskiej estrady i nie tylko polskiej.
Napisz komentarz
Komentarze