1liga

Osiem zółtych kartek, trzy czerwone piłkarzom Chrobrego i GKS-u Tychy pokazał Dominik Sulikowski, arbiter z Gdańska. Nic dziwnego, że na boisku było nerwowo. Zawodnicy nie szczędzili sobie razów, a na wyniku zaważył jeden celny strzał, choć sytuacji bramkowych było więcej. GKS przyjechał po zwycięstwo, aby awansować na fotel lidera, ale Chrobry – zwłaszcza po przerwie - zagrał z rozmachem i wypunktował rywala.

Chrobry zmarnował kilka okazji do szybkiego zamknięcia spotkania, ale i tak miał cały pojedynek pod kontrolą i w pełni zasłużenie wygrał. Podopieczni Ivana Djurdjevicia zainkasowali punkty, który mocno przybliżają ich do zapewnienia sobie utrzymania w Fortuna 1. Lidze.

Chrobry nie grał, jakby zależało mu na wydostaniu się ze strefy spadkowej Fortuna 1. Ligi. Trzy (nie licząc bramki), uwaga! słownie: t-r-z-y okazje podbramkowe. To było wszystko, na co stać było poamarańczowo-czarnych w meczu przeciwko Sandecji. Rzut rożny w ostatniej akcji meczu wywalczył Damian Piotrowski. On sam był wykonawcą tego stałego fragmentu gry. W zamieszaniu "Benek" dostawił nogę i kto wie, czy nie uzyskał gola na wagę pozostania w lidze.

Obie drużyny po jednym razie umieściły piłkę w siatce, ale gol Mikołaja Lebedyńskiego, choć wydaje się, że zdobyty prawidłowo, nie został uznany. Za to trafienie Piotra Żemło dało trzy punkty gospodarzom, którzy stworzyli więcej akcji dogodnych do zdobycia gola. Chrobry w trzecim kolejnym meczu nie strzela bramki, a jak wiadomo bez tego trudno mecze wygrywać.

Trudno narzekać, ale... gdyby nie fura szczęścia w ostatnich sekundach, zamiast wygranej byłby tylko punkt, bo minimalnie pomylił się nie pilnowany w polu karnym Patryk Winsztal.