Problemu nie ma, póki nie przyciśnie. Wtedy polecamy bieg do ratusza, starostwa, MOK-u, teatru, na dworzec albo kościoła - bo to są z definicji budynki użyteczności publicznej, w których toalety być powinny (przynajmniej zgodnie z przepisami) i przynajmniej teoretycznie powinny być ogólnodostępne. Budynkami użyteczności publicznej , oprócz budynków administracji publicznej, są także budynki należące do wymiaru sprawiedliwości, więc - również teoretycznie - gdy przypili, można pognać do sądu albo prokuratury, chociaż tam akurat strażnik może nie zrozumieć, że jak człowiek musi, to nie wybiera i żartów nie ma. Teoretycznie budynkami użyteczności publicznej są też przychodnie, ośrodki opieki społecznej, budynki oświatowe i uczeni wyższych, a nawet banki. Wybierajcie i próbujcie sił. Być może wam się uda, zanim będzie za późno.
Teoretycznie jest nawet w takiej sprawie orzeczenie Sądu Najwyższego, a dotyczy seniora, któremu nie pozwolono skorzystać z toalety w banku. Okazało się, że nawet stwierdzenie "że w przyszłości bank skorzystać nie pozwoli" jest naruszeniem godności osobistej człowieka, więc... Teoretycznie jesteście "na prawie", a w praktyce?
A zatem w Głogowie nie po raz pierwszy temat toalet wychodzi ze strefy tabu na światło dzienne. Tym razem za sprawą radnej miejskiej Bożeny Rudzińskiej (PiS), która to nagabywana w tym temacie przez mieszkańców miasta, zwróciła się z interpelacją do prezydenta Głogowa Rafaela Rokaszewicza i otrzymała odpowiedź, że w Głogowie toalety publiczne są.
No i są. A jakże! I to jeszcze jakie! Jeśli nie chce wam się zwiedzać miasta pod tym właśnie kątem, to my zapraszamy do obejrzenia naszego materiału.
Temat jest delikatny, a jednocześnie bardzo istotny dla wielu głogowian. I nie dotyczy to jakiejś określonej grupy wiekowej, bo zarówno osoby starsze, jak i rodzice małych dzieci, ale też po prostu mieszkańcy w kwiecie wieku czasami potrzebują "skorzystać" będąc w mieście na dłuższych zakupach czy na spacerze... No i okazuje się, że jest to jednak problem, który nie do końca został rozwiązany i nie wszystko funkcjonuje w tym temacie tak, jak powinno funkcjonować
- mówi radna Bożena Rudzińska
Zwracałam się kilka miesięcy temu do pana prezydenta z interpelacją na temat tego, żeby były te toalety dostępne w określonych miejscach. Dostałam odpowiedź, że owszem są dostępne, zwłaszcza w tych miejscach, które są uczęszczane, czyli w parkach, w pobliżu parków... I faktycznie te toalety bywają, a nawet bywają czynne
- ironizuje dodając, że największy problem jest z toaletami typu toi-toi.
Są nagminnie, dewastowane, przewracane, nie są na bieżąco kontrolowane, czy w ogóle stoją i w jakim są stanie...
- podkreśla radna Rudzińska, przy czym czy toi-toi jest przewrócony, czy też jeszcze w pionie, to istna bomba biologiczna. Samo otwarcie drzwi to prawdziwy challenge dla największych kozaków. Wejście - o ile w ogóle możliwe - to gwarantowane zakażenie.

Wśród patogenów, które serwuje wizyta w tak luksusowej toalecie są bakterie E.coli, czyli pałeczka okrężnicy, która wywołuje wiele chorób - od zatrucia pokarmowego, przez zakażenie dróg moczowych, do zapalenia otrzewnej i sepsy. Kolejne to wirus WZW A, rotawirusy, Salmonella, gronkowce, paciorkowce, a przy odrobinie pecha także dwoinka rzeżączki. Warto przy tym pamiętać, że aby doszło do zakażenia, takiego przybytku nawet nie trzeba dotykać. Już samo wejście jest ogromnym zagrożeniem, bo całe to paskudztwo unosi się w powietrzu.
My pokazujemy wam zaledwie jeden z kilku, które zostały ustawione w głogowskich parkach, ale jak zapewniła nas kobieta, która pracowała w zieleni miejskiej i miała czasem nieodpartą potrzebę udania się "na stronę", do żadnego nie da się wejść.
Młodzież dewastuje i wywraca, ale tego, co robią pijacy wysiadujący na parkowych ławkach i osoby bezdomne, nie da się opisać. Podłogi w odchodach, porzucone ubrania ubrudzone fekaliami, wymiociny... W każdym jednym, czy to w parku na Koperniku, czy na Słowiańskiej. Raz tylko widziałam w miarę czysty toi-toi w Parku Linowym. Więc jak człowiek musiał skorzystać, to szedł w krzaki...
- wylicza, ale to wcale nie jest takie oczywiste i proste, bo nasze parki chwilami przypominają dżunglę amazońską, a "wypięcie się" w pokrzywach po pas do przyjemności też raczej nie należy. Poza tym mało to komfortowe, a do tego może się skończyć grzywną nie tylko za zaśmiecanie przestrzeni publicznej, ale też za obsceniczne zachowanie. A jeśli w pobliżu jest plac zabaw, a na nim dzieci, to biada delikwentowi, który się na to zdecyduje.
Warto także przypomnieć, że od niepamiętnych czasów vis-à-vis "naszego bohatera" z parku przy ul. Budowlanych, były podziemne szalety miejskie. Szału nie było, ale - jak to mówią: "Jak się nie ma, co się lubi, to się lubi co się ma!". Z tym, że już nie ma. Miasto zamknęło je w kwietniu 2015 r., a klucze pewnie wyrzuciło do Odry. Całość zdobią rozpadające się schody i murki, ale za to "na" i "przy" są - wprawdzie wątpliwej urody, ale za to ekologiczne i modne łąki kwietne, na które składają się oczywiście kwitnące chwast. Można zatem rzec śmiało: "Miasto kwitnie!".

Natomiast jeżeli chodzi o Bulwar Nadodrzański, który w jakimś sensie jest naszą wizytówką, to moje zastrzeżenie budzi czas dostępności toalet, bowiem jest tam automatyczny dostęp, czyli drzwi są zamykane automatycznie o godzinie 21:00, co zwłaszcza w sezonie letnim, wydaje się być dość kiepskim rozwiązaniem i pomysłem. Tym bardziej, że na bulwarze odbywa się w sezonie wakacyjnym wiele imprez plenerowych i imprezy te nie kończą się o godzinie 21:00.
- wylicza kolejną "niedoskonałość" głogowskiej infrastruktury miejskiej.
To nie jest bardzo skomplikowana sprawa, żeby toalety były dostępne, jeżeli nie całą dobę, to przynajmniej w wydłużonych godzinach, a przede wszystkim, żeby były odpowiednio wyposażone i zaopatrzone w wodę. Bo w naszych pięknych toaletach na Bulwarze Nadodrzańskim niestety nie ma możliwości umycia rąk. Jest automatyczny dozownik wody, który nie działa, dozownik mydła również nie działa i suszenie dłoni również nie działa
- punktuje problemy.
Otrzymywałam informacje od wielu mieszkańców, że po prostu brakuje takich miejsc i myślę, że warto, żeby się nasza władza nad tym skupiła. I wiem, że to brzmi może dość ironicznie, ale tak: żeby się skupiła nad tym problemem i rozwiązała go tak, aby wszyscy byli jednak usatysfakcjonowani i zadowoleni
- podkreśla Bożena Rudzińska.
Ale skoro władze zapewniły radną , że toalety publiczne w Głogowie są, to poszukaliśmy i znaleźliśmy. Jedną. Czynną w tygodniu o 8:00 do 17:00, a w soboty do 14:00. Nic dziwnego, bo znajduje się przy Zielonym Rynku na Armii Krajowej i czynna jest w godzinach pracy na rynku. Jak ustaliliśmy, szalet w stylu "późnego Gierka" jest własnością miasta oddaną w dzierżawę prywatnemu przedsiębiorcy. I tu niespodzianka, bo mimo to toaleta jest bezpłatna! Wieści o tym wielka kartka na drzwiach:

W szalecie pracuje jedna osoba, która dba o czystość. I rzeczywiście czysto jest, natomiast stara instalacja kanalizacyjna gwarantuje niezapomniane doznania.
Zadaliśmy zatem ratuszowi pytania w tej sprawie i czekamy na odpowiedzi. A tymczasem podpowiadamy, że zgodnie z prawem publiczne toalety są w każdym budynku użyteczności publicznej są obligatoryjnie bezpłatne!
Napisz komentarz
Komentarze