Bożena Rudzińska była statystką na planie filmowym najnowszej adaptacji "Lalki". Wcześniej pojawiła się obok, a właściwie za Nadszyszkownikiem Kilkujadkiem, czyli Jerzym Stuhrem, w jednej ze scen w filmie "Kingsajz". Znaną ze swojej działalności kulturalnej głogowiankę znają niemal wszyscy mieszkańcy miasta, ale nie wszyscy wiedzą, że Bożena Rudzińska jest zawodową aktorką.
Fachowo ten zawód nazywa się "magister sztuki"
- prostuje Bożena Rudzińska, ale przyznaje skromnie, że faktycznie ukończyła Państwową Wyższą Szkołę Filmową, Telewizyjną i Teatralną im. L. Schillera w Łodzi, a to przecież nie lada osiągnięcie. O przyjęciu do Łódzkiej Filmówki marzą tysiące młodych ludzi, a przez egzaminacyjne sito przechodzą nieliczni. Na każdym pierwszym roku studiuje najwyżej kilkanaście osób, a studia kończy kilka.
Bożena Rudzińska egzaminy wstępne zdała dwa razy i dwa razy została przyjęta na pierwszy rok. Za pierwszym razem - z powodów osobistych - przerwała studia, by potem jeszcze raz poddać się weryfikacji, wrócić na uczelnię i ukończyć ją w zacnym gronie, powszechnie znanym dziś z licznych ról filmowych.
Głogowianka wybrała jednak inną drogę życiową i nie żałuje, ale przyznaje, że odezwał się u niej pewien sentyment do wyuczonego zawodu.
Pierwszy raz w życiu statystowałam jeszcze będąc w szkole filmowej i tam przez ułamek sekundy jestem widoczna na planie, w scenie takiego pokazu mody. Więc to było moje pierwsze takie doświadczenie w statystowaniu, a potem długo, długo, długo już się tym w ogóle nie interesowałam. Natomiast tutaj skusiło mnie to, że było przede wszystkim blisko, bo we Wrocławiu. No i obsada w postaci takich gwiazd polskiego teatru i kina, jak Andrzej Seweryn, Maja Komorowska, Marcin Dorociński, pani Agata Kulesza czy Borys Szyc, która jest też magnesem dla wielu ludzi, bo przyjeżdżali statyści z bardzo odległych krańców Polski
- mówi Bożena Rudzińska.
To dosyć proste, żeby zostać statystą w filmie. Tak mi się przynajmniej wydaje, bo po prostu wysyła się zgłoszenie i trzeba spełniać pewne warunki, pewne kryteria są określane wyraźnie, kogo poszukują do danej produkcji filmowej. Ja wysłałam zgłoszenie pod ten konkretny projekt filmowy. Poczułam, że po prostu idealnie wpasowuję się w te wymagania, ponieważ oczekiwano naturalnej urody, bez ingerencji chirurgicznych twarz, czyli żadnych botoksów, doklejanych rzęs, malowanych brwi, farbowanych włosów, permanentnego makijażu, widocznych tatuaży. I tak sobie pomyślałam, że skoro już tyle lat utrzymałam się w takiej swojej jakiejś tam nienaruszonej formie zewnętrznej, no to dlaczego nie spróbować? No a wiadomo, że przy takich dużych produkcjach są potrzebne różne twarze i osoby w różnym wieku, a zatem tutaj nie ma problemu, że to jest na przykład film, do którego poszukują wyłącznie młodzieży.

- opowiada o swojej drodze na plan "Lalki".
To ciekawe doświadczenie, chociaż nie powiem... Bardzo męczące i bardzo obciążające fizycznie. Nie oszukujmy się. To jest 12 godzin pracy z przerwą na obiad i ciągłego powtarzania, powtarzania, powtarzania ruchu, który jest ustawiony w naszym przypadku, czyli w przypadku statystów, przez drugiego reżysera
- dodaje, że główną nagrodą jest sam udział w takim przedsięwzięciu, bo gaże statystów to nie są "kokosy". I choć zdarzają się osoby, które w ten sposób dorabiają do swoich budżetów, to jednak szału nie ma. Trzeba się też liczyć z tym, że samo pojawienie się na planie nie oznacza wcale pojawienia się na ekranie. Na planie "Lalki" w różnym czasie i różnych miejscach pracowało ok. 4 tys. statystów, a szansa na to, że ostatecznie nie "wyleci się" z filmu w postprodukcji, a jeśli uda się załapać, to że akurat będzie się widocznym i rozpoznawalnym w kadrze, jest jak wygrana w totolotka.

Gdyby w tym ostatecznym produkcie, który zobaczymy w przyszłym roku, z tego mojego czasu, który tam spędziłam, znalazło się 4 - 5 sekund, to ja byłabym szczęśliwa. To byłabym bardzo szczęśliwa, bo to byłaby dla mnie wielka nagroda i satysfakcja, że jestem
- śmieje się głogowianka, która wiedząc jak była ustawiona kamera i gdzie się wówczas znajdowała podejrzewa, że być może będzie mogła rozpoznać siebie po sukni albo pięknym, ogromnym kapeluszu.
Zapamiętajcie zatem to zdjęcie, tę suknię i nakrycie głowy, bo twarz przecież dobrze znacie.
Napisz komentarz
Komentarze